Hej! Jestem pasjonatem rozwoju osobistego bez opamiętania zakochanym w Jezusie. Wierze głęboko, że wzorując się na Chrystusie oraz stosując praktyczne rozwiązania jakie nam podaje rozwój osobisty, można osiągnąć szczęście. Ten blog jest moją drogą do samospełnienia. Mam nadzieję, że dołączysz do mnie. Zapraszam Cię w podróż po lepsze i pełniejsze życie!
czwartek, 13 lutego 2014
Wybaczam sobie!
Zadaniem tego bloga jest inspirowanie i motywowanie ludzi do tego, ażeby zaczęli żyć pełnią życia, żyć mocniej. Od pewnego czasu zadaje sobie zatem pytanie czy powinienem prawić morały skoro sam borykam się z trudnościami? Ten post ukazał się po długiej przerwie, ponieważ przechodziłem może nie kryzys, ale pewną recesję (jeśli można użyć terminologii ekonomicznej). Przecież wszyscy eksperci rozwoju osobistego odnieśli sukces, zmienili swoje życie i właśnie na własnym przykładzie uczą innych, jak uczynić to samo. Ja nie mam zamiaru udawać eksperta, ani jakiegoś guru, ale tak czy owak, straciłem zapał do prowadzenia tego bloga.
Hmm... czy to nie nazywa się słomiany zapał? Blog ma zaledwie półtora miesiąca, a ja już wypaliłem się i nie wiem czy chce go dalej prowadzić? Coś tu jest nie halo! Czy tak właśnie nie wyglądała moja każda poprzednia inicjatywa? Zapalałem się do czegoś, a gdy pojawiały się pierwsze trudności, rezygnowałem? Otóż odpowiedź oczywiście brzmi: TAK!!!
Co zatem powinienem zrobić, gdy już sobie to uświadomiłem?
Przetrwać chwile słabości i iść dalej! Tylko ludzie wytrwali dostają to, czego chcą. Nie mam zamiaru zatem poprzestawać. Będę dalej publikował posty, czy to się mojemu lenistwu podoba, czy nie. Będę szukał nowych rozwiązań, będę zgłębiał tajniki rozwoju i sukcesu osobistego, rzecz jasna wszystko w imię Jezusa, bo bez niego nic się nie może udać.
Nie zmienia to faktu, że czuję się winny, że nie dotrzymałem terminów. Założyłem sobie przecież, że z dokładnością zegarka szwajcarskiego będę co czwartek publikował kolejny artykuł. Jak wiecie, poczucie winy jest jak kamień, który ciąży na klatce piersiowej i nie pozwala wziąć pełnego oddechu. Powtórzę zatem pytanie - co powinienem teraz zrobić? Przecież znowu zawaliłem. Znowu mi się nie udało. To już tysiąc siedemset dwudziesta czwarta wtopa w tym miesiącu i jak mam teraz z tym żyć?
Odpowiedź brzmi: wybaczyć sobie i iść dalej! Tak wiele mówi się o uzdrawiającej mocy wybaczania. To wszystko prawda i podpisuje się pod tym wszystkimi moimi kończynami, ale czy nie uważacie, że dużo łatwiej nam przychodzi wybaczyć innym ludziom, aniżeli sobie samym? Dotyczy to zwłaszcza pedantów i perfekcjonistów, a uwierzcie mi, wśród nas jest ich wielu.
Dlaczego nie potrafimy sobie wybaczyć potknięć i błędów? Nie bądźmy wobec siebie tacy surowi. Jeszcze nie raz coś zawalimy, zaniedbamy, zapomnimy. Droga do sukcesu jest usłana błędami. Wielkim człowiekiem jest ten, który upada sześć razy, a podnosi się siedem.
Wobec tego przepraszam siebie i Was za moją bierność na blogu. Oświadczam, że w pełni i szczerze sobie wybaczam i z całą stanowczością zabieram się do pracy!
Zachęcam Was do przyjęcia takiej samej postawy, a życie stanie się łatwiejsze. Bądźcie łaskawi, aczkolwiek wymagający dla samych siebie. Nie chodzi przecież o to, żeby w ten sposób tłumaczyć lenistwa i odwlekania. Nie rozpamiętujcie swoich porażek, ale uczcie się na nich. Ja mam zamiar robić to samo!
Pozdrawiam i gorąco zapraszam do komentowania!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz